Jadąc do Ponikwy na Dni Wiedzy Pogańskiej 2015
miałem wrażenie, że od ostatniego roku czas się zatrzymał. Późne lato i wczesna
jesień, słońce leniwie poruszające się po niebie, dni wciąż ciepłe, choć
wieczory już chłodne. Spokój małej wioski w dolinie między górami, otoczonej
polami, pasącym się bydłem, a w jej centrum ośrodek Stanica nad Ponikiem.
Miejsce magiczne.
Jadąc na Dni Wiedzy Pogańskiej 2015 miałem
wrażenie, że nie dalej jak tydzień temu skończyły się Dni Wiedzy Pogańskiej
2014. Jednak w przeciwieństwie do zeszłego roku, tym razem nie była to podróż w
nieznane. Zeszłoroczne DWP były moim pierwszy spotkaniem z ludźmi nazywającymi
siebie Poganami Wrocławskimi, choć byli też wśród nich ludzie z innych stron
kraju, z których część należy również do Stowarzyszenia JERA. Pamiętam to jakby
to było wczoraj. Ja, nowy i całkowicie obcy w nowym towarzystwie, które
przeżyło już wiele wspólnych chwil, spotkań, obrzędów. Pomimo początkowego
wyobcowania poznałem kilka osób, a czas spędzony na DWP 2014 wspominam z
uśmiechem na twarzy. Byli i są to bowiem ludzie, których łączy wspólna wiara,
duchowość, ale również ogromna pasja do tego co robią i duża wiedza na różne
tematy. Od tamtego czasu spotkałem się z nimi wielokrotnie, przez co
zacieśniałem więzi, które się pojawiły, choć nie ze wszystkimi od razu. Był
Vetrablot lub Dziady, comiesięczne poganka, noc Walpurgii i jedno z
najważniejszych świąt, Kupała.
W przeciwieństwie do zeszłego roku była to podróż
do miejsca dobrze znanego, które można nazwać domem, bo przez ten krótki czas
Ponikwa staje się naszym domem. W tym roku podróż na Dni Wiedzy Pogańskiej była
powrotem do domu. Jechałem razem z rodzicami, zahaczając o centrum Kłodzka oraz
MiniEuroland. Niebo było zachmurzone, choć słońce przebijało się często przez
chmury. Dzień był dość ciepły, gorący wręcz w słońcu, jednak wraz z nadejściem
nocy przyszedł chłód. Dni stawały się coraz krótsze, żniwa dobiegły końca,
liście powoli spadały z drzew, w powietrzu czuć było nadchodzącą jesień.
Po dojechaniu na miejsce niektórzy byli już obecni,
inni wciąż w trasie, a reszta osób dojechała kolejnego dnia. Na DWP przybili
starzy znajomi sprzed roku, ale pojawiły się również nowe twarze. Wykład
otwierający DWP 2015 prowadziła Agnieszka zwana Isą, a dotyczył on wojowników,
jako że tematem przewodnim w tym roku byli wojownicy i bohaterowie. Agnieszka
mówiła, choć był to wykład interaktywny, o tym kim jest wojownik, oraz
wprowadziła pojęcia t.j. etos, etyka honoru oraz honor. Wyjaśnienie tych pojęć
nie było i nie jest proste i jednoznaczne, ponieważ każda kultura inaczej do
nich podchodzi. Po wykładzie był czas wolny, który można było spędzić w sposób
wszelaki, np. na piciu, jedzeniu, rozmowie czy grze w bilard, który znajdował
się w głównej sali ośrodka.
O 20:00 wszyscy udaliśmy się przez pola do
pobliskiego lasu na tzw. Blot, czyli obrzęd ofiarny. W wewnętrznym kręgu
zostali wezwani Bogowie i duchy, oraz ten, któremu dedykowaliśmy ofiarę z
jedzenia i picia, czyli w tym przypadku Odyn, jednooki, wiedzący, bóg szubienic
i pan wojowników. Po skończonym rytuale wszyscy wrócili do ośrodka, przed
którym gospodarz przygotował ognisko z kiełbaskami, ogórkami i oscypkami.
Jedliśmy, piliśmy, śmialiśmy się i nawet deszcz, który uparcie padał przez
dobrą godzinę, nie był w stanie zakłócić nam imprezy. Podobno najmłodsza
uczestniczka, Lili, zaprzyjaźniła się z wiatrem i przegnała deszczowe chmury :)
Tak minął pierwszy dzień.
Kolejny dzień
przywitał nas praktycznie bezchmurnym, błękitnym niebem oraz słońcem, choć mnie
i moich współlokatorów, Bartka i Kostka, „przywitały” nasze budziki dzwoniące
trzy razy od 8:30 do 9:00. Wstaliśmy, choć nie bez oporów. Śniadanie było w
formie szwedzkiego stołu, a wszystko na nim było przepyszne. Świeży chlebek,
masełko, jajka, sery, twarożek, szynki, kiełbasy, płatki z mlekiem, pomidory,
ogórki, po prostu bajka. Po śniadanie Bartek i Kostek udali się na
pośniadaniową siestę, ja natomiast poszedłem na dwór trochę się rozruszać.
O 11:00 odbył się
wykład Hakkena dotyczący totemizmu, wraz z przykładami totemów i ludów je
tworzących, oraz oczywiście tego czym jest totem i jak go wykonać. Następnie,
po krótkiej przerwie, odbyły się warsztaty z przygotowania barw i innych
plemiennych symboli. Wszyscy uczestnicy na długo przed DWP zostali podzieleni
na cztery plemiona – Lisy, Orły, Dziki i Niedźwiedzie – aby podczas warsztatów
przygotować sztandar swojego plemienia oraz barwy, potrzebne wieczorem podczas
Wiecu Wojowników, czyli walki plemion ku czci Rogatego Boga. Warsztaty trwały
od 12:00 do 15:00, a prowadzącymi były Vrede i Natalia. W trakcie tych trzech
godzin każde plemię tworzyło jak najlepszą flagę, czego efekty można podziwiać
poniżej.
O 15:00 odbył się
wykład Pawła o roli muzyki w bitwie i przed bitwą. Jako przykłady instrumentów
Paweł podał celtycki carnyx, który niesiony przez kilku lub kilkunastu
wojowników musiał siać ogromny postrach podczas grania; bębny, oraz rogi.
Muzyka w bitwie nie tylko zagrzewa do walki lub obniża morale przeciwników, ale
również służy do wydawania rozkazów, co Paweł przedstawił na współczesnym
przykładzie bitwy, podczas której jednej ze stron padła elektronika. W takiej
sytuacji jedna armia wydawała rozkazy za pomocą dźwięku trąbek. Każdy zna też
przykład jednego, dwóch i trzech dźwięków rogu z Pieśni Lodu i Ognia. Na koniec
wykładu zostały również puszczone fragmenty dźwięków instrumentów wymienionych
podczas wykładu.
Po wykładzie Pawła
odbył się warsztat maoryskiego tańca wojennego Haka, prowadzony przez Jarka.
Ciężko to opisać, ale w skrócie taniec polega na sapaniu, strojeniu głupich
min, podskakiwaniu i uderzaniu dłońmi o swoje ciało. Nie, to nie jest głupie.
Jest świetne.
Następnie udaliśmy
się na obiadokolację, również pyszną, po czym do czasu malowania twarzy i Wiecu
Wojowników mieliśmy czas wolny. Poszedłem zatem z Przemkiem do sklepu po Kinder
niespodziankę. Tzn. ja kupiłem jajko, Przemek piwo. Wracając zauważyliśmy
mobilizację plemion. Jeden mały dzik zaatakował nawet niedźwiedzia i wbił w
niego kły!
O 20:20, kiedy
wszystkie plemiona zostały umalowane na bitwę, pojedynczo opuszczały teren
ośrodka i kierowały się do lasu. My, plemię niedźwiedzi, wyszliśmy ostatni, a
kiedy dotarliśmy na miejsce naszym oczom ukazał się wielki ogień, wokół niego
szaman i jego pomocnicy. Wkraczaliśmy w krąg światła przy dźwiękach bębnów, rogiem
sygnalizując nasze przybycie. Za ogniem zaś siedział, na drzewnym tronie,
Rogaty Bóg. Wokół ognia zgromadziły się plemiona – orły, łypiące na nas z góry;
dziki, chrumkające i kopiące racicami ziemię; oraz lisy, syczące i uśmiechające
się chytrze. Na wstępie musieliśmy złożyć, jak inne plemiona przed nami, ofiarę
Rogatemu. Potem zaczął się wiec i zmagania. Kolejni wybrańcy poszczególnych
plemion stawali do konkurencji siły, celności i zwinności. Starcie plemion
wygrały ostatecznie Dziki, okrywając się wieczną chwałą.
Później nadszedł czas
opowieści ku uciesze Rogatego i każde plemię opowiedziało historię o swoich
przodkach. Na koniec odbyły się tańce wokół ognia w rytmie bębnów, oklasków i
okrzyków. Tak zakończyła się tegoroczna Bitwa Plemion.
Po części oficjalnej
wszyscy zasiedli wokół ognia, pijąc, śmiejąc się i rozmawiając do późnej nocy.
To była chłodna noc końca lata, mimo to piękna i spokojna. Księżyc pływał tej
nocy w morzu chmur.
Tak minął drugi dzień.
Trzeciego dnia moi współlokatorzy wrócili chwilę
przed wschodem słońca, zaspali więc na śniadanie, a ich twarze wyrażały jedynie
cierpienie i rozmazane barwy wojenne. Po śniadaniu odbył się wykład Krzyśka o
berserkerach w kulturze nordyckiej, choć były też przykłady innych kultur,
ponieważ szał bitewny nie jest ograniczony do wikingów. Od razu po wykładzie
Krzyśka miała swój wykład Vrede, opowiadając jedną z islandzkich sag, choć
niekoniecznie bohaterskich i niekoniecznie w formie, jaka wam się wydaje. Po
wykładzie i w czasie wolnym w ciągu całego dnia tworzyłem historię, która stała
się tym wpisem, historię o Dniach Wiedzy Pogańskiej 2015.
O 14:00 był, jak
zwykle pyszny, obiad, natomiast o 15:30 Asus prowadził wykład o tzw. Reakcji
Pogańskiej wśród Słowian zachodnich. Wbrew powszechnej opinii bunt nie miał
głównie podłoża religijnego, ale polityczne i ustrojowe. To, co szło wraz z
chrześcijaństwem to poważne zmiany systemowe, które utrudniały i pogarszały
życie mieszkańców i burzyły stary porządek.
Po wykładzie
zarządziliśmy grupowe zdjęcie uczestników DWP przed ośrodkiem, ze sztandarami
plemiennymi oraz tarczą wykonaną przez Darka z Black Forest Forge, którego
serdecznie pozdrawiamy i polecamy. Wzór oraz napis zostały wybrane specjalnie z
okazji DWP 2015. Na tarczy znajdują się cztery plemienne zwierzęta oraz symbole
asatryjskie i rodzimowiercze.
O 18:00 zaczął się
turniej, który, w dużym skrócie, wygrała Beata, pokonując mężczyzn w takich
konkurencjach jak strzelanie z łuku, cięcie jabłek dunem, kręciołek i cięcie
jabłek dwoma ostrzami na zmianę.
O 20:00 nastąpił
moment, który jako jeden z wielu zapadł mi w pamięć na poprzednich DWP –
biesiada. Jedzenie było tak pachnące i pyszne, że zwykłe słowa tego nie
oddadzą. Cytując Pawła „to wszystko tutaj jest tak w chuj dobre”. Całkowicie
się z tym zgadzam. Patronami biesiady były natomiast bolce :)
Z kolacji zadowoleni byli zarówno wegetarianie jak i mięsożercy. Wśród dań
znalazły się m.in. bigos oraz jego wersja dla wegetarian, kiełbasy, skrzydełka,
kaszanki, żurek, szynki i sery, oraz masło, które chwilę wcześniej sami
ubijaliśmy, niczym Słowianki z teledysku Donatana. Tutaj zdecydowanie najlepiej
poszło mężczyznom, zwłaszcza Kostkowi, choć kobiety również wykazały się siłą w
rękach, a Paweł siadając do maselnicy w magiczny sposób sprawił, że masło było
już gotowe. Na mój gust jedzenia było jednak trochę za dużo, jednak chyba każdy
wyszedł z tej biesiady przeżarty. Po biesiadzie niektórzy udali się na
spoczynek, inni zostali w sali, pozostali rozpalili ognisko na zewnątrz. Lila
zasnęła na kolanach Skavena.
Kilka słów o Lili – ma 9 lat, na DWP przyjechała z
mamą. Podczas bitwy plemion wykazała się niesamowitą zwinnością oraz
zawziętością, stąd otrzymała przydomek Dzika Furia. Rozmawia również z wiatrem,
być może z płanetnikiem. W sobotę przeszła rytuał zaplecin, podczas którego dziewczynka
została wprowadzona do kręgu kobiet. Osobiście uważam, zresztą nie ja jeden, że
jest jednym z najsłodszych dzieci, jakie widziałem. Lilianna (inna, dorosła) i
Mateusz zakomunikowali również tego dnia, że adoptują kotka, który przyplątał
się do nich i wszędzie za nimi biegał. Fakt, był uroczy.
Tak minął trzeci dzień.
Ostatniego dnia
obudził mnie Kostek, pół godziny po rozpoczęciu śniadania. Bartka już nie było
w pokoju. Tej nocy miałem tak twardy sen, że z trudem w ogóle wstałem na to
śniadanie. W nocy padał deszcz, rankiem z kolei nad doliną wisiały ciemne i
niskie chmury. Znowu zanosiło się na deszcz. Śniadanie konsumowało się przy
dźwięcznym śmiechu klanu Szwaczek – grupy kobiet, które zawiązały ze sobą
przymierze poprzedniego dnia. Tematy, które poruszały, skutecznie odstraszały
każdego mężczyznę, który chciał się zbliżyć. Śniadanie jak zwykle było
przepyszne, a po śniadaniu odbyło się zgromadzenie Stowarzyszenia JERA, na
którym członkowie omawiali, z tego co udało mi się podsłuchać (nie
specjalnie!), tegoroczne DWP oraz plany na resztę roku i rok przyszły. Nieco
później wszyscy zaczęli się pakować i nastąpiły liczne pożegnania. Do czasu
następnego spotkania.
Tak minął czwarty i ostatni
dzień.
Dni Wiedzy Pogańskiej 2015 zostaną na długo w pamięci naszej i naszych
bliskich, a czyny czterech plemion nie zostaną zapomniane.
Chwała organizatorom!
Chwała gospodarzom!
Chwała wykładowcom!
Chwała uczestnikom!
Tym samym zakończyły się Dni Wiedzy Pogańskiej 2015. Do zobaczenia za
rok ;)
Dzięki Daniel za ten tekst i możliwość przeżycia wszystkiego ponownie :D Przy okazji nieźle się też uśmiałam :D
OdpowiedzUsuńPrzy wydarzeniach takich jak DWP wena na napisanie czegoś takiego przychodzi sama, dzięki ludziom i atmosferze :)
UsuńZa rok kolejna relacja :D
Dziękuję za tak piękne opisanie wydarzenia :) W tym roku nie byłam na DWP, ale dzięki Twojemu opisowi czułam atmosferę tego wydarzenia za co Ci dziękuję :) Pozdrawiam serdecznie! Alex Green
OdpowiedzUsuńDziękuję! Mam nadzieję, że za rok do nas dołączysz :)
UsuńGildia Szwaczek pozdrawia i poleca sie w przyszlym roku. Mezczyzn do naszych szeregow nie przyjmujemy ale kazda kobieta jest mile widziana :)
OdpowiedzUsuńTrochę mnie korciło, żeby tam do Was podejść, ale wydaje mi się, że nie posiadam dostatecznej wiedzy na poruszane przez Was tematy :P
UsuńŚwietna relacja! Tyle wspomnień! Taka nostalgia! Oby ten rok minął jak najszybciej, żebyśmy znów mogli się zaraz wszyscy spotkać na kolejnym DWP! Już za Wami tęsknię!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńChoć oczywiście to dzięki tym, którzy tam byli te wspomnienia są takie, jakie są :)
Założę się, że rok minie jak z bicza strzelił i znowu wszyscy spotkamy się w Ponikwie