sobota, 13 lutego 2016

Osobliwy Dom Pani Peregrine





Tak jak każda moneta ma dwie strony, tak każda historia ma dwie wersje. Albo i więcej.

Pierwsza wersja historii mówi o tym, że urodzony w Polsce Abraham Portman, ścigany przez potwory, musiał uciekać z kraju. Owe potwory miały mieć powykręcane, gnijące ciała i wiele języków, wijących się niczym macki. Został zatem wysłany przez rodziców do Walii, gdzie trafił do sierocińca na wyspie Cairnholm. Było to miejsce radości, szczęścia i bezpieczeństwa, gdzie słońce świeciło każdego dnia. Nie był to jednak sierociniec dla zwykłych dzieci, ale dla dzieci osobliwych, posiadających moce. Abe wielokrotnie opowiadał swojemu wnukowi, Jacobowi, o swoich przyjaciołach z sierocińca. O osobliwych dzieciach. Była wśród nich Olive, dziewczynka potrafiąca unosić się nad ziemią; Millard, niewidzialny chłopiec; Victor i jego siostra, odznaczający się ogromną siłą; Emma, która potrafiła rozniecać ogień dłońmi; oraz wiele innych, równie osobliwych dzieci. A wszystkimi opiekowało się stare, mądre ptaszysko. Sierociniec na wyspie Cairnholm był miejscem, gdzie potwory nie znalazłyby Abrahama ani pozostałych dzieci.

Według innej wersji historii, Abraham został wysłany przez rodzinę do Walii, tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, dzięki czemu przeżył. Reszta jego rodziny nie miała tego szczęścia. Potwory z opowieści Abrahama, które ścigały jego i inne dzieci, były w rzeczywistości ludźmi, ubranymi w eleganckie mundury od Hugo Bossa. Natomiast osobliwość dzieci mieszkających na wyspie polegała na tym, że były żydowskiego pochodzenia. Dzięki temu, że razem z innymi dziećmi trafił na Cairnholm, Abraham przeżył wojnę i założył rodzinę. Wnukowi natomiast opowiadał historie o swoich przygodach, osobliwych dzieciach i potworach.

Która wersja historii jest zatem prawdziwa?
Obie. Obie są prawdziwe.

Piętnastoletni już Jacob, który od niedawna zaczął pracę w rodzinnej firmie, od kilku lat nie wierzy już w opowieści dziadka o posiadających niezwykłe zdolności dzieciach i ścigających je potworach. Pewnego dnia w pracy dzwoni do niego telefon, z drugiej strony słuchawki słyszy roztrzęsionego dziadka, który z trudem przekazuje swoje słowa. Jacob wychwytuje jednak, że „potwory” znalazły dziadka i ten potrzebuje dostępu do swojej broni palnej, po czym rozłącza się. Jacob urywa się z pracy i pędzi ze swoim przyjacielem do domu dziadka. Nie zastaje go jednak w domu, lecz w lesie niedaleko domu. Niestety, dziadek jest umierający. Jego ostatnie słowa są dla Jacoba całkowicie niezrozumiałe. Do czasu…

Znajdź ptaszysko.
W pętli.
Po drugiej stronie grobu starca…

Po śmierci dziadka chłopiec przed długi czas nie mógł dojść do siebie, zostaje zatem wysłany na „rehabilitację” psychiatryczną. Doktor opiekujący się Jacobem sugeruje rodzicom, żeby Jacob zmierzył się z tym, co go trapi. Za radą doktora Jacob wraz z ojcem lecą do Walii i następnie na wyspę Cairnholm, by znaleźć sierociniec, w którym przebywał Abraham i dowiedzieć się czegoś o jego przeszłości na wyspie. To właśnie na wyspie Cairnholm, w małym miasteczku z dala od świata, wśród okrytych mgłą pól i niemal nieustającego deszczu, Jacob znajdzie stary sierociniec i pozna prawdę.


Gdy pierwszy raz sięgnąłem po Osobliwy Dom Pani Peregrine, a było to w ramach seminarium na studiach magisterskich u prof. Oziewicza – którego serdecznie pozdrawiam, jeżeli to czyta – myślałem, że będzie to dreszczowiec albo nawet horror. Tak nie do końca było. Można powiedzieć, że pierwsza połowa książki jest dreszczowcem i wszystko jest bardzo tajemnicze, z kolei w drugiej połowie niektóre tajemnice zostają rozwiązane, przez co zmienia się atmosfera. Ransom Riggs w oryginalny sposób stworzył świetną historię wokół starych fotografii – dając ludziom ze zdjęć drugie i bardziej osobliwe życie – oraz wokół katastrofy tunguskiej, do której odwołują się niektóre wydarzenia z książki.
Osobliwy Dom Pani Peregrine to również alegoria, choć można jej nie zauważyć na pierwszy rzut oka. Nie zdradzając nic więcej chciałbym jedynie napisać, że książkę powinno się przeczytać po angielsku. W polskim tłumaczeniu występują głucholce (prawdopodobnie od hollow – głuchy, pusty), jednak nie można nie zauważyć podobieństwa w brzmieniu angielskiej nazwy hollowghast ze słowem holocaust.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz