Dawno
mnie tu nie było...
Z
okazji powrotu prezentuję zatem nowy cykl na blogu – przemyślenia! A będzie ich
dużo, believe me :)
UWAGA:
PONIŻSZY TEKST ZAWIERA ELEMENTY ZDRADZAJĄCE FABUŁĘ
Czytasz
na własną odpowiedzialność.
Moje dzisiejsze przemyślenia dotyczą
obejrzanego właśnie ostatniego odcinka piątego sezonu Gry o tron. Nie wspominam
nawet o ogromnym bólu dupy, który zapewne odczuwają teraz wszyscy, którzy
książki nie czytali. Ja jednak odczuwam nie tyle ból dupy, co zawód spowodowany
spłyceniem serialu w stosunku do książki, przyspieszeniu niektórych wątków,
skróceniu innych, a usunięciu jeszcze innych.
Poza tym serial jest tworzony chyba (w
sumie to nie chyba, tylko na pewno) dla ogromnej, szarej masy ludzi, których IQ
nie pozwala na szersze i głębsze rozumienie niektórych rzeczy. Mam tu na myśli
np. zmianę imienia siostry Theona z Ashy na Yarę. Zabieg ten tłumaczono zbytnim
podobieństwem imion siostry Theona i dzikiej, która opiekowała się Branem i
Rickonem, Oshy. Owszem, Asha brzmi podobnie do Osha, ale trzeba mieć chyba
naprawdę niskie IQ, żeby nie odróżniać tych dwóch osób i nie wiedzieć, że nie
są spokrewnione (córka króla wysp i dzika zza muru, faktycznie brzmi jak rodzina
for fuck sake)
Po pierwsze, wątek Stannisa i
Tyriona został i przyspieszony w stosunku do książki i zmieniony. W książce
Tyrion jest gdzieś pod Mereen (które jest OBLEGANE przez wojska najemne!) i jak
na razie do Daenerys nie dotarł. Poza tym Barristan Selmy w książce żyje, a po
zniknięciu Dany na grzbiecie Drogona przejmuje obowiązki w Mereen. Skoro jednak
uśmiercili go w serialu, to znaczy, że w książce też umrze. Fuck.
Stannis
natomiast NIE składa swojej córki w ofierze do spalenia dla R’hlora, a jego żona
Selyse nie wiesza się na drzewie. W rozdziale Theona, udostępnionym z Wichrów
Zimy, Theon zostaje przyprowadzony do Stannisa oblegającego Winterfell i
pomiędzy tym drugim, a jakimś rycerzem wywiązuje się taka rozmowa.
„Rycerz
zawahał się.
-
Wasza Miłość, jeżeli zginiesz…
-
… pomścisz moją śmierć i posadzisz moją córkę na Żelaznym Tronie.
Albo
zginiesz próbując. – odpowiedział Stannis.”
Zatem
Shireen i jej matka Selyse w rozdziale Theona z Wichrów Zimy nadal żyją. Mam
jednak wrażenie, poparte jakąś informacją usłyszaną czy przeczytaną w
internecie, że jak ktoś umiera w serialu, a żyje nadal w książce, to w książce
i tak umrze. W każdym razie serialowy Stannis ukazany jest jako człowiek bez
skrupułów, który skazuje na śmierć córkę, byleby tylko osiągnąć sukces. Z
drugiej strony żal mi tego serialowego Stannisa. Dwa razy rozwalono mu armię,
do tego został całkiem sam…
Po drugie, usunięto cały wątek Żelaznych
Wysp. Nie ma Victariona, który płynie do Mereen, nie ma Eurona, nie ma Aerona.
Nie ma nikogo z Żelaznych Wysp, mimo, że w trakcie wydarzeń z sezonu 5 powinni
już gdzieś tam być.
Po trzecie, usunięto wątek Gryfa i
Młodego Gryfa, z którymi (tak, z nimi!) podróżował Tyrion, a nie z Mormontem. I
którzy później na czele najemnych wojsk podbijają Westeros. No dobra, na razie
tylko jeden zamek, ale to dobry początek!
Po czwarte, spłycony wątek Mereen, który
w książce trwał dobre kilka tomów, a jak nie tomów to przynajmniej rozdziałów.
Zaczęło się niewinnie od kilku morderstw, dokonywanych przez Synów Harpii, które
jednak eskalowały do poważnego problemu. Do tego doszło oblężenie Mereen przez
najemne wojska. Także brak większej reakcji ze strony Nieskalanych na Arenach
jest usprawiedliwiony. Niestety, w serialu wyglądało to tak, że są sobie jacyś
buntownicy z nożami i wyżynają Nieskalanych jak im się podoba, a z 8000
Nieskalanych na Arenie jest ich jakieś 20-40.
Po piąte, brak wątku Quentyna Martella,
który popłynął do Mereen prosić Daenerys o rękę. Niestety, zginął najgłupszą
śmiercią w książce, spalony przez smoka.
Po szóste, zmiana w wątku Dorne. Jamie
Lannister nigdy nie odwiedził Dorne, tylko odbijał zamki w Dorzeczu, których
obrońcy nadal się buntowali. Do Dorne z misją wywiezienia Myrcelli pojechał
jeden z białych płaszczy, Arys Oakheart, wraz z Balonem Swann, którzy przy
okazji przywieźli głowę Góry jako dowód, że nie żyje. Cały plan oczywiście się
nie udał, a Arys został przepołowiony ogromną włócznią Areo Hotaha. Sad.
Po siódme, BRAK LADY STONEHEART kurwa.
Jedna z lepszych, moim zdaniem, postaci. Delikatna i miła Catelyn Stark,
ożywiona po śmierci, staje się symbolem zemsty na wszystkich, którzy ją
kiedykolwiek zdradzili i przyczynili się w jakikolwiek sposób do śmierci jej
bliskich. Swoją vendettę rozpoczyna od wieszania Freyów.
„(…)
Krwawe Gody to była robota mojego ojca, Rymana i lorda Boltona. Lothar ustawił
namioty tak, żeby się przewróciły, i umieścił kuszników na galerii,
wymieszanych z muzykami. Atakiem na obozy dowodził Walder Bękart… to o nich wam
chodzi, nie o mnie, ja tylko wypiłem trochę wina… nie macie świadków.
–
Tak się składa, że się mylisz. – Minstrel spojrzał na zakapturzoną kobietę. –
Pani?
Gdy
ruszyła w jego stronę, banici rozstąpili się bez słowa. Kiedy opuściła kaptur,
coś zacisnęło się mocno w piersi Merretta. Przez chwilę nie był w stanie
zaczerpnąć tchu. Nie. Nie. Widziałem, jak
zginęła. Była już martwa całą dobę, nim rozebrali ją do naga i wrzucili ciało
do rzeki. Raymund poderżnął jej gardło od ucha do ucha. Nie żyła.
Bliznę
pozostawioną przez ostrze jego brata ukrywały płaszcz i kołnierz, lecz jej
twarz wyglądała jeszcze gorzej, niż ją zapamiętał. Od długiego przebywania w
wodzie ciało stało się miękkie niczym budyń, a skóra nabrała koloru zsiadłego
mleka. Połowa włosów jej wypadła, a druga połowa stała się biała i krucha jak u
zgrzybiałej staruchy. Rozoraną paznokciami twarz pokrywały strzępy skóry i
czarna krew. Najstraszliwsze jednak były oczy. Widziały go i były pełne
nienawiści.
–
Czy on tam był, pani? – zapytał. – Czy brał w tym udział?
Lady
Catelyn ani na chwilę nie spuszczała z niego oczu. Skinęła głową.
Merret
Frey otworzył usta, chcąc błagać, lecz słowa zdusiła pętla.”
Po
ósme, spłycony wątek Nocnej Straży i Dzikich. Ja piernicze, to, że Jon został
dźgnięty (wielokrotnie) „Za Nocną Straż” nie wynikało dlatego, że kilka dni
wcześniej przyprowadził Dzikich, ale dlatego, że ich przyprowadził ich kilka
miesięcy wcześniej i oni żyli między strażnikami już dłuższy czas. A skoro żyli
razem, to były też spiny. Aż czara goryczy została przelana i go zabili.
To chyba całość moich przemyśleń a propos ostatniego odcinka, całego 5 sezonu i relacji książka – serial. Jeżeli Wichry Zimy nie ukażą się przed następnym sezonem, albo chociaż w trakcie jego trwania, to poważnie zastanawiam się nad nie oglądaniem go. Ale co Was to obchodzi. To tylko moje myśli :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz