To jest
pierwotna, dębowa knieja, Steve, nie tknięta od czasów, gdy cały kraj pokrywały
liściaste puszcze złożone z dębów, jesionów, czarnego bzu, jarzębin, głogów…
Stąd aż za
Grimley ciągną się ponad trzy mile kwadratowe takiego lasu. Trzy mile
kwadratowe oryginalnego, polodowcowego boru. Nie tkniętego, nie zdobytego od
tysiącleci – przerwał i wpatrzył się we mnie intensywnie, nim dodał: -
Opierającego się zmianom.
Las Ożywionego Mitu
Kto w dzisiejszych czasach nie słyszał legend
o dzielnym banicie Robin Hoodzie, który zabierał bogatym i dawał biednym, albo
o Arturze, który wyjął miecz ze skały i został królem? Każdy zna te opowieści. Jednak
niewielu zastanawia się czy tak wyglądały ich oryginalne, pierwotne wersje. Co
by było gdyby te opowieści, te legendy, powstały dużo wcześniej? Co by było
gdyby ludzie mieli swojego „Robina” i „Artura” na długo przed tym, kiedy
zostali nazwani, w przeszłości tak odległej, że nie pozostał po niej żaden
ślad? Robert Holdstock przedstawia taką możliwość.
Anglia, hrabstwo Herefordshire
Rok 1947
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh3zdY_we3MOASihGxhKq-5g1-CRBsuP6WOIcpD_J4zNEqP7LLFObGwz7Uce9ybxuv04r-DTQismyYG4UbABBaetKBEODpMwIpT2vacm9vGOq-waqG5kx5IGUDqirnD7CiCF5tRSKt0Qc/s320/las.jpg)
Cały cykl Ożywionego
Mitu mogę opisać jednym słowem. Arcydzieło. Mimo, iż książka nie jest lekka i
łatwa w czytaniu, to jednak wciąga do innego, choć podobnego do naszego,
świata; a właściwie to pokazuje nam nasz własny świat z zupełnie innej
perspektywy. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie spotkałem się z książką (i
serią) fantasy, której autor próbowałby wyjaśnić, z pozytywnym skutkiem, w jaki
sposób tworzą się mity. Holdstock wyjaśnia to sensownie i wiarygodnie, bazując
na takich myślicielach jak Joseph Campbell czy Carl Jung. Wszystko bowiem leży
w naszej podświadomości i nieświadomości. To właśnie w naszych umysłach
spotykają się mity z różnych miejsc i epok, co wykorzystał Holdstock w swoim
cyklu. Łączenie przez niego postaci i miejsc należących do różnych mitologii –
choć spotykających się w obrębie lasu – wbrew pozorom nie jest złym pomysłem i
wcale nie burzy klimatu i płynności czytania, ponieważ wszystko wydaje się
spójne. A wszystko dzieje się w lesie. Lesie, który nie jest spokojnym,
przydomowym parkiem. Ludzie od zawsze bali się lasu. I nie bez kozery. Las
Ryhope to miejsce, w którym czas i pory roku nie mają znaczenia. Miejsce nie
tylko nieprzyjazne, ale wręcz wrogie przybyszom z zewnątrz, ludziom. Czytając Las Ożywionego Mitu (oraz pozostałe
części cyklu) ma się uczucie zagubienia, bycia obserwowanym i ciągłego
zagrożenia, nie tylko ze strony istot zamieszkujących las, ale także ze strony
samego lasu.
Jeśli chcecie zagłębić się w pierwotny las i
głębię umysłu, sięgnijcie po Las
Ożywionego Mitu. Nie będziecie zawiedzeni.
Fajna recenzja :))
OdpowiedzUsuńhttp://tuniemanicciekawego.blogspot.com/
Dziękuję :)
UsuńNiedługo będzie więcej ;)